21 maja 2013

skończę dwadzieścia pięć lat. I co? I nic. Nadal czuję się na szesnaście (choć powinnam na osiemnaście, gdyż posiadam dowód osobisty i prawo jazdy), uwielbiam słodycze we wszelkiej postaci, pomidorową z lanymi kluskami albo literkowym makaronem, warcaby, Chińczyka i Eurobusiness. Wciąż nie potrafię zawiązać językiem supełka na ogonku od czereśni i szaleję na punkcie olbrzymich workowatych torebek. Nie zmieniło się też moje podejście do konfliktów - wolę ich unikać oraz odpowiadać dyplomatycznie na "trudne" pytania, bo cały czas marzę o pokoju na świecie i wesołych, szczęśliwych, uśmiechniętych ludziach. Nie wyrzekłam się również wiary w to, że człowiek jest z natury dobry (choć, statystycznie, co dziesiątą osobę można by określić mianem syna ulicznicy albo kobiety trudniącej się najstarszą profesją), a to, co wyślemy w świat, powróci do nas. Nie wyzbyłam się skrupułów, chociaż niewiele osób ma je w stosunku do mnie, nie znalazłam sposobu na efektywne zarządzanie własnym czasem, nie stałam się bardziej systematyczna. Dalej cieszę się bardziej z rozpakowywania prezentów niż z samej ich zawartości i wolę dostać wykałaczkę własnoręcznie owiniętą muliną niż Porshe prosto z salonu (rozumiecie, o co mi chodzi, prawda?). Cały czas cieszę się z małych rzeczy, z drobnych sukcesów; zatrzymuję się, żeby poobserwować ślimaki na mokrym chodniku albo włochatą gąsienicę i odkryć, w jaki sposób się porusza.


W sumie, od dziewięciu lat nie zmieniło się nic w moim podejściu do życia i może nie jestem z tego niesamowicie dumna, ale jest mi z tym naprawdę dobrze.
Nie mam zamiaru przestać uśmiechać się do ludzi na ulicy albo "kiciać" na przypadkowo spotkane koty i głaskać je, gdy podejdą. Do późnej starości chcę wskakiwać w kałuże, szurać trampkami w liściach podczas jesiennych spacerów i lepić bałwana zimą. I dokładnie tak, jak poprzedniej niedzieli w parku z Moją Drugą Połową: wgapiać się w chmury i wymyślać niestworzone historie.


I mam w głębokim poważaniu komentarze reszty świata głoszące, że w pewnym wieku to nie przystoi, że powinnam wreszcie zacząć zachowywać się na swoje lata (jak to w ogóle brzmi?!) i przestać żyć marzeniami - o nie! Nigdy w życiu!

1 komentarze:

DiesIrae pisze...

I dlatego cię lubię.
Zostań taka :)